+3
Grzegorz40 4 marca 2014 22:29
Jeszcze raz pojechałem na Plac Czerwony, żeby w nocy zobaczyć pięknie podświetlony, bajkowy Sobór Wasyla Błogosławionego. To koniecznie trzeba zobaczyć. Przy okazji, co było dla mnie kompletnym zaskoczeniem, trafiłem na końcówkę wyborów Miss Moskwy na Placu Czerwony. Nocne zdjęcia Soboru prezentowałem Wam już wcześniej. Była godzina 23. To była moja ostatnia noc w Moskwie i ostatnia szansa zobaczenia nocnej panoramy całej Moskwy; najlepszej, darmowej panoramy z Worobiowych Wzgórz. Hmm – pomyślałem – trochę daleko, trzeba trochę jechać, a potem trzeba trochę iść i to pod górę, a ostatnie metro z powrotem o godzinie 1; ale co tam, zaryzykuję, może zdążę ;-)



Worobiowe Wzgórza (Воробьевы Горы, Worobiowe Gory). Stąd, za darmo, możemy podziwiać najlepszą panoramę całej Moskwy. Warto się wybrać, szczególnie nocą, gdy rozgwieżdżone niebo stanowi piękne uzupełnienie dla podświetlonych obiektów. To chyba jedyna platforma obserwacyjna z tak dobrym widokiem, która jest za darmo. W innych punktach, albo musimy zapłacić za wejście do jakiegoś wysokiego obiektu, albo za konsumpcję w restauracji na szczycie wieżowca, albo może się zdarzyć, że obiekt jest co prawda wysoki, ale znajduje się daleko od centrum i nie można z niego dojrzeć ważniejszych budowli. Platforma na Worobiowych Wzgórzach znajduje się ok. 10 km od centrum. Z centrum do stacji metra Worobiowe Gory dojedziemy w ok. 11 min. (czerwona linia nr 1 Сокольническая, Sokolniczeskaja).



Wysiadłem na najdłuższej (272 m) stacji moskiewskiego metra Worobiowe Gory. Już stąd można podziwiać widoki na rzekę Moskwę i ogromny Stadion Olimpijski na Łużnikach (81 tys. widzów). Widoczność jest bardzo dobra, gdyż stacja jest przeszklona na całej długości i znajduje się na środku mostu Łużnickiego.



Godzina była dosyć późna, ok. 24, więc pamiątkowe fotki musiałem sobie robić sam ;-)



Niestety dalej droga nie była już tak prosta ;-) Do platformy obserwacyjnej musiałem podejść ok. 1.200-1.500 m krętą ścieżką pod górkę. Innej drogi nie ma. W dodatku ścieżka biegnie przez park, a w zasadzie przez las. Rosjanie nie mają kłopotów z nazewnictwem. Worobiowe Wzgórza, które są rezerwatem przyrody, nazywają po prostu лесопарк, liesopark, czyli park leśny. I rzeczywiście poczułem się trochę jak w ciemnym lesie, szczególnie, że świeciła dokładnie co druga latarnia. Dzikie ptactwo nawoływało się pohukiwaniami. Wróble poszły spać (w dosłownym tłumaczeniu Worobiowe Gory oznaczają „Wróble Wzgórza”). Nie powiem, poczułem się trochę nieswojo, szczególnie po różnych opowieściach na temat bezpieczeństwa w Moskwie. Stwierdziłem, że jestem sam, w środku lasu, o północy, w Moskwie, chyba wreszcie nadszedł ten moment, gdy moje szczęście się wyczerpało i zaraz niechybnie dostanę po łbie ;-) Nic bardziej mylnego. Ścieżki leśne wykorzystywane były głównie przez pokojowo nastawione zakochane pary. Tym ośmielony już bez żadnych obaw doszedłem na miejsce.

Przed wyjazdem sprawdzałem jak dotrzeć na platformę obserwacyjną na Worobiowych Wzgórzach, obejrzałem trochę fotoblogów i spodziewałem się miejsca raczej odludnego, z rzadka odwiedzanego przez ludzi w nocy, wyglądającego mniej więcej tak:



Foto: http://www.the-village.ru



Foto: http://www.the-village.ru

... a zobaczyłem coś dokładnie odwrotnego ;-)

W „odludnym” miejscu, w środku nocy, trwał koncert rockowy na kilkaset osób. Dodatkowo, wydawało się, że w tym samym czasie, wszyscy motocykliści Moskwy postanowili urządzić sobie tutaj zlot. Muzyka koncertu mieszała się więc z rykiem podświetlonych maszyn. Atmosfera była bardzo rozrywkowa. Koncert wyglądał na zwołany ad hoc, bez uprzedniej organizacji, a przyszło mnóstwo ludzi. Ciekawe, jak to się ma do restrykcyjnego, rosyjskiego prawa o zgromadzeniach ;-)



Ten motocyklista nie przejeżdża obok perkusji; on ma ją ze sobą ;-) platforma z bębnami, ok. 4 m2, podczepiona jest do motoru.



Na Worobiowych Wzgórzach, oprócz platformy obserwacyjnej, jest także skocznia narciarska o długości 320 m, a na wysokości przystani rzecznej – również wyciąg krzesełkowy.



Foto: http://www.the-village.ru



Stadion Olimpijski na Łużnikach. Z lewej Biały Dom; za nim wystaje najwyższa budowla w Europie, 540 m, czyli wieża telewizyjna Ostankino. Wieża to też dobry punkt obserwacyjny na Moskwę, tyle, że płatny i znajduje znacznie dalej od centrum niż Worobiowe Wzgórza. Nad środkiem stadionu wyróżnia się „Pałac Kultury” na Wybrzeżu Kotielniczeskim.

Sam stadion jest olimpijskim, gdyż w 1980 r. był główną areną Igrzysk Olimpijskich w Moskwie. Kompleks Łużniki to nie tylko stadion. Wokół stadionu, na 145 ha jest 140 różnych obiektów sportowych. Począwszy od lat 50. odbywały się tu mistrzostwa świata lub Europy praktycznie we wszystkim. W 2008 r. na stadionie miał miejsce finał Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem United i Chelsea Londyn. Na co dzień grają tu Spartak Moskwa i Torpedo Moskwa. Jeśli ktoś chce, przy okazji wycieczki do Moskwy, zobaczyć koncert lub imprezę sportową na Łużnikach, powinien śledzić oficjalną stronę kompleksu: http://www.luzhniki.ru Niedawno (10-18.08.2013 r.) odbyły się tu Mistrzostwa Świata w lekkoatletyce, a już za 5 lat, w 2018 r., arena będzie gospodarzem największej sportowej imprezy – Mistrzostw Świata w piłce nożnej.



Z lewej spiralna Башня Эволюция, Basznia Ewolucija, czyli Wieża Ewolucji (255 m) wchodząca w skład kompleksu moskiewskiego City. Z prawej kolejny „Pałac Kultury” – Hotel Ukraina, obok wieża Ostankino (pomiędzy kominami fabrycznymi) i Biały Dom.



Nad centrum stadionu pękata kopuła Soboru Chrystusa Zbawiciela, największej na świecie prawosławnej świątyni, a tuż obok – biała Dzwonnica Iwana Wielkiego na Kremlu.



Z lewej Hotel Ukraina.



Moscow City – najwyższe budynki Europy.

Z Worobiowych Wzgórz przed nami roztacza się szeroka panorama całej Moskwy, a za plecami mamy kolejny „Pałac Kultury” – najwyższą (240 m) z siedmiu wysotek Stalina. Projektant ten sam, co w przypadku warszawskiego Pałacu Kultury: Lew Rudniew. Tu mieści się moskiewski Uniwersytet im. Łomonosowa.

#img15

#img16

#img17

#img18

#img19

W środku nocy punkty handlowe pracowały pełną parą. Szczególnym powodzeniem cieszyło się mороженое, morożienoje, czyli lody dla ochłody ;-)

Przed 1 w nocy zarządziłem odwrót i udałem się w stronę stacji metra Worobiowe Gory. I tu niemiła niespodzianka. W lesie ciemno choć oko wykol. Wszystkie latarnie zgasły, a do stacji metra trzeba jakoś z tej góry zejść. Nie wiem, czy zazwyczaj latarnie wygaszają po 24, czy akurat tego dnia miałem pecha. Po prostu, na 2 m nic nie widać. Do stacji nie ma wygodnego podejścia. Metromost, gdzie znajduje się stacja metra, jest dwupoziomowy. Nad stacją metra jest trasa szybkiego ruchu, która wąwozem wrzyna się we Wzgórza Worobiowe. Do tej trasy w ogóle nie można dojść, a nawet jeśliby się to jakoś udało, to i tak nie ma przy niej żadnych chodników. Do stacji metra można dojść tylko leśnymi, stromymi ścieżkami. Początkowo, poszedłem na drugą stronę trasy. Tam niby oświetlenie funkcjonuje, ale bardzo stromo, zejść nie dam rady. Zaraz mi ucieknie ostatnie metro. Wróciłem do ścieżek leśnych i tam, krok za krokiem, zszedłem przyświecając sobie komórką. Uff, udało się. Gdyby nie komórka, to pewnie bym zasuwał ze 3 km do kolejnej stacji metra „Uniwersytet” ;-) Ooo, nawet jakieś metro przyjechało o tej godzinie ;-) Chociaż jedna parka w metrze wcale nie podnosiła mnie na duchu. Nagle zaczęli się zakładać, czy zdążą na ostatnie metro ;-) Oho, myślę, mój sukces może być połowiczny ;-) Do hotelu udało się jednak trafić około godziny 1.30, pomimo dwóch przesiadek w metrze. Ten koniec działania metra o godzinie 1 jest trochę mylący. Ważne jest, żeby przed godziną 1 wbić się w system metra, bo po 1 zamykane są schody ruchome w dół. Gdy już jesteśmy w tym systemie metra, to po 1 jeszcze trochę pojeździmy. W praktyce to o 1 z krańcowych stacji metra odjeżdżają ostatnie pociągi. Zanim dojadą do centrum mija około pół godziny, więc i po 1 można pojeździć ;-)

To był zdecydowanie intensywny, a zarazem ciekawy, dzień. Intensywnością przerósł wszystkie pozostałe, więc i mój dotychczasowy opis był trochę długi ;-) W zasadzie udało się zrealizować prawie cały zakładany plan. I co najważniejsze, i co lubię najbardziej, dodatkowo doszło szereg nieplanowanych atrakcji. Kto by się spodziewał, jednego dnia zobaczyłem Plac Czerwony, bajkowy Sobór Wasyla Błogosławionego, odwiedziłem Lenina w Mauzoleum, zwiedziłem Kreml i jego najważniejsze muzeum, Zbrojownię, pochodziłem po wspaniałym Placu Soborowym, przymierzyłem się do największego dzwonu i największej armaty na świecie, w końcu obejrzałem całą Moskwę jak na dłoni z Worobiowych Wzgórz. Tego samego dnia, niemalże przy okazji, trafiłem na wielkie święto sportu na Placu Czerwonym, obejrzałem wspaniałą paradę konnego i pieszego pułku prezydenckiego na Placu Soborowym, a wieczorem wybory Miss Moskwy oraz koncert z panoramą całej Moskwy w tle. Ach, będzie co wspominać :-)

Dodaj Komentarz