0
Michel69 8 lipca 2015 18:42
Znów w podróży. Plan był taki: przejazd 2500 km pociągiem z Mashu przez Akitę do Nagasaki w 2 dni. W Japonii taka podróż to nie problem, nawet dałoby radę szybciej, ale na Hokkaido i Kiusiu są wolniejsze pociągi i musieliśmy spać po drodze, bo nie mieliśmy biletów na nocne pociągi.





Wracamy na Honsiu i jedziemy do Akity. To przemysłowe miasto i port nad Morzem Japońskim na północnym-zachodzie Honsiu. Znane jest też z rasy psów hodowanych w tym regionie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Akita_(rasa_psa). W zasadzie to tylko tu śpimy, po drodze na południe, a potem na południowy-zachód.

Widok z pokoju w Akicie



Do poczytania. :)



Na śniadanie dostajemy typowo japońskie śniadanie, czyli zupa miso z wodorostami, 3 rodzaje ryżu z dodatkami, do tego surowe jajko, kiełki soji-chyba i sałatę z sosami. Co ciekawe podobny zestaw jak w Akicie na śniadanie dostaliśmy w Kushiro i w Kobe, więc to jakiś standard. Do tego były też elementy śniadania europejskiego, czyli małe bułki i dżem. Jemy i jedziemy w trasę, dobrze, że hotel był połączony z dworcem, bo zaczęło lać.








W pociągu bierzemy oczywiście bento i piwo Asahi - cherry blossom edition.
Wysiadamy po drodze w Hiroshimie. Chciałem zobaczyć to miejsce, będąc w Japonii. Los Hiroshimy został przesądzony dopiero w dniu wybuchu - 6 sierpnia 1945r. Amerykanie mieli polecieć nad japońskie miasto, gdzie będzie idealna pogoda...a taka była w Hiroshimie. Chodziło o to, aby wybuch miał jak największą siłę rażenia. Na poniższym planie dwie rzeki łączą się w jedną i w ten most - Aioi planowali uderzyć Amerykanie, bo było łatwiej wycelować. Trafili bardzo blisko - 140m od mostu, nieopodal Atomic Bomb Dome, a kiedyś Hiroshima Prefectural Industrial Promotion Hall. To jedyny budynek, który ostał się po wybuchu, znajdował się prawie pod epicentrum wybuchu. Bomba została odpalona ok. 580m nad ziemią, żeby było więcej ofiar. W chwili wybuchu zginęło od razu 78 100 ludzi, 37 400 zostało ciężko rannych, a kilkadziesiąt tysięcy ludzi zginęło w wyniku choroby popromiennej. Nie ma zdjęć z samego dnia wybuchu robionych z ziemi, ale są obrazy. Widać na nich, jak poparzeni ludzie chodzą z wyciągniętymi przed siebie rękami, aby zmniejszyć ból...Japończycy opowiedzieli się po złej stronie konfliktu, ale to niewątpliwie straszne, co ich spotkało. Tak jak ogólnie wojna jest straszna.
Na początek plan sytuacyjny.



Idziemy do Parku Pokoju - jedynym miejscu, które przypomina o strasznej historii Hiroshimy. Leje jak z cebra - inwestujemy w parasolki. Miejsce w połączeniu z tą pogodą sprawia iście przygnębiające wrażenie.



Cetonaf upamiętniający wszystkie ofiary wojny



Ogień pokoju, zostanie wygaszony, jak ze świata zniknie wszelka broń atomowa...





Pomnik pamięci dzieci



Dzwon Pokoju



Atomic Bomb Dome, kiedyś budynek wystawowy prefektury Hiroshimy





Odchodzimy Park Pokoju - poza nim Hiroshima to zwyczajne miasto japońskie, oczywiście wszystko jest odbudowane i nie ma śladów po wybuchu.













To niesamowite, ale to drzewo przetrzymało wybuch, bo drzewa są odporne na silne podmuchy wiatru(w tym przypadku od fali uderzeniowej). Ale co z temperaturą ? Na zdjęciach jakiś czas po wybuchu widać jednak, że ostało się parę drzew.



Spędzamy w Hiroshimie ok 2h, wracamy na pociąg i jedziemy dalej. W Hiroshimie są charakterystyczne tramwaje, jeżdżą bardzo wolno i z trudem docieramy na czas na wcześniej upatrzony pociąg do Nagasaki.



Jedziemy dalej!





Moja dziewczyna śpi, a ja oglądam jak wygląda Kiusiu. Nawet się nie zorientowałem jak wjechaliśmy z Honsiu na Kiusiu - most ma tylko 700m. Kiusiu po drodze wygląda biednie, małe rybackie wsie, pola ryżowe.







Docieramy do Nagasaki. Od razu po wyjściu z pociągu czujemy zapach morza i ryb! To przyjemne miasto o zapachu morza, ryb i... kwiatów, o czym przekonamy się później.



Pociąg nie był najszybszy i mocno kołatało, ale tego się spodziewałem, na Hokkaido też były gorsze pociągi. Znajdujemy nasz hotel, szybko rozpakowujemy rzeczy i idziemy...prać. Tak pomyślałem przed wyjazdem, że mniej więcej w połowie wyjazdu zrobimy pranie, żeby nie musieć brać ze sobą tony rzeczy. Oczywiście sprawdziłem wcześniej, czy są pralnie w pobliżu. Proszek kupujemy w Lawson - sieci jak Żabka - nie był prosto, bo sprzedawca nie znał angielskiego i idziemy do pralni publicznej. Miła Japonka - też klientka pokazuje nam jak zrobić pranie i suszenie. Relaksujemy się piorąc przy piwie i małych hamburgerach z Lawson. Ok. 1 wracamy do hotelu, znowu szybki sen i zwiedzamy!



Widok z okna na zatokę w Nagasaki jest świetny! Jest pochmurno, ale gorąco - ok. 30C i zapowiada się na deszcz i burzę. Nie widzieliśmy, aby w Japonii ktoś obchodził Święta Wielkanocne (i nic w tym dziwnego ;), ale my mieliśmy mały akcent świąteczny - ugotowane jajka w białej skorupce, pomarańczowe w środku - bardzo smaczne.



W Nagasaki są widoczne wpływy europejskie: holenderskie, brytyjskie, francuskie. Zwiedzanie zaczynamy od portu.





Idziemy wzdłuż wybrzeża w stronę Nagasaki Prefectural Art Building. Pod drodze mijamy restauracje z sushi i innymi pysznymi potrawami, ale jest dopiero 9 rano - obiad będzie później.



Mijamy duże przestrzenie i park, gdzie rosną obok siebie wiśnie i palmy, czuć zapach kwiatów, ryb i morza.



Docieramy do Nagasaki Prefectural Art Building - ładny, nowoczesny budynek.



Wchodzimy na dach, skąd roztacza się widok na całe Nagasaki.





Podświetlone obrazki w środku.



Dalsze kroki kierujemy do kościoła Oura.



To pierwszy kościół, który widzimy w Japonii. W tym kościele w latach 1931-1936r. prowadził misję św. ks. Maksymilian Maria Kolbe. Przyznaje, że nie wiedziałem o tym, że prowadził misję w Japonii. Natrafiamy na muzeum księdza, pokazane były tam lata misyjne, jak i wcześniejsze oraz późniejsze czasy -obóz koncentracyjny Auschwitz.





Palmy w Nagasaki, tu jest inny klimat niż na położonej 2500 km wyżej wyspie Hokkaido! :)



Kolejny przystanek to Ogrody Glovera - szkockiego przedsiębiorcy, który prowadził interesy w Japonii - m.in kupował zieloną herbatę i założył ogrody.



Ruchome schody w ogrodach - w Japonii to nie dziwi. :)



Rezydencja Walkera (kapitana statków i przedsiębiorcy) i fenomenalny widok na Nagasaki.





Piękny ogród







Dom Glovera.



Thomas Glover z żoną Awajiya Tsuru, którą poznał w Osace.



Patio w domu Glovera



Małe muzeum m.in. z wężami.



Sklepik z niezidentyfikowanymi alkoholami.







Widok na port w Nagasaki z Ogrodów Glovera



Mała świątynia shinto po drodze.





Wzgórze holenderskie i niebieskie domki.





Idziemy do Chinatown. Może się komuś narażę, ale od razu poznałem Chińczyków. Grali w coś a la domino, prawie wszyscy palili papierosy i ciągle pluli(tak konkretnie ;) ) na ziemię.







W Chinatown postanowiliśmy zjeść obiad. Krewetki w panierce z ryżem do tego chińskie piwo Tsingtao - było smaczne.





Ostatni przystanek na naszej trasie to Most Okularów.





9 sierpnia 1945r. - 3 dni po ataku na Hiroshimę, Amerykanie zrzucili bombę na Nagasaki. W Nagasaki, podobnie jak w Hiroshimie jest Park Pokoju.Ten punkt programu sobie jednak odpuściliśmy. Wolałem zobaczyć inną stronę Nagasaki, co z pewnością nam się udało.



Po dość szybkim spacerze o 17 kończymy zwiedzanie Nagasaki, opuszczamy wyspę Kiusiu i jedziemy do Kobe na Honsiu. Plecaki czekają w kolejce do wagonu, bo zawsze należy czekać w kolejce. :)
C.d. nastąpi.

Dodaj Komentarz